wtorek, 13 grudnia 2016

Słodkie futrzaki i niefrapująca fabuła - „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” (2016)

Od czasów wydania książki Harry Potter i Insygnia Śmierci cała populacja Potteromaniaków użalała się nad swoim smutnym losem. Oto skończyła się przygoda ich życia, pokochani przez nich bohaterowie doprowadzili swoją historię do końca i mimo że całość zamknęła się w pięknym stylu to pozostała gorycz związana z odstawieniem magicznego świata Rowling. Jednak ostatnimi czasy ten świat wraca, a marketingowcy wręcz bombardują nas reklamami, na których koniecznie musi się znaleźć wypisane capslockiem nazwisko autorki serii o Potterze. I z całą moją miłością do tego magicznego świata, ja nie jestem zachwycona tworami, które powstają na fali popularności młodego czarodzieja. Ostatnio psioczyłam na scenariusz Harry Potter i Przeklęte Dziecko, dzisiaj trochę poopowiadam o Fantastycznych zwierzętach i jak je znaleźć. Zapraszam!
zdecydowanie najciekawsza postać z filmu :)
O czym to jest? 
Akcja filmu "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" rozpoczyna się w 1926 roku. Newt Scamander wraca z wielkiej wyprawy, której celem było odnalezienie i opisanie szeregu fantastycznych zwierząt. Jego krótki pobyt w Nowym Jorku mógłby przejść niezauważony, gdyby nie pewien niemag (tj. amerykański mugol) o imieniu Jakub, źle skierowany magiczny przypadek oraz ucieczka kilku fantastycznych zwierząt Newta. Wszystko to może spowodować nie lada kłopoty, zarówno dla świata magicznego, jak i niemagów.
- opis z portalu filmweb

Książkę, na której podstawie powstał film mam nawet w domowej biblioteczce, bo kupiła ją lata temu moja siostra. Jakoś szczególnie nie ciągnęło mnie wtedy do poznania jej zawartości, ale przyznam że teraz trochę mnie ciekawi co możemy w niej znaleźć. Bo wydaje mi się (choć mogę się mylić), że tam był jedynie opis tych magicznych zwierzaków, a sama fabuła powstała już na potrzeby filmu. Za scenariusz odpowiada J.K. Rowling, a reżyserią zajął się Dawid Yates, który ma na koncie kilka filmów z uniwersum Pottera. W jego interpretacjach zawsze podobało mi się wyciąganie mroku z historii o walce z Voldemortem. I tym też króluje w Fantastycznych zwierzętach.
Film można wręcz podzielić na dwa osobne twory - pierwszy skupia się na postaci Newta i jego zaginionych zwierzakach. Ta część jest bardziej kolorowa, pojawiają się w niej wątki zabawne (jak postać otyłego Polaka, którego zadaniem jest rozśmieszać publiczność żartami - bardziej i mniej udanymi), a wiele czasu zostaje poświęcone przedstawieniu poszczególnych gatunków fantastycznych bestii. Przyznam, że niektóre z nich były interesujące, inne słodkie, ale sam proces przedstawiania ich jednak się dłużył. O wiele lepiej wypadały sceny kiedy poświęcano czas jednemu zwierzakowi, gdzie od razu poznawaliśmy jego specjalne właściwości. 
O wiele bardziej przypadł mi do gustu pomysł na drugą część filmu, tą dotyczącą czarnej magii i obskurusów. Dużo tam było pokładów potencjału, dzięki czemu śledziłam tę część fabuły z zaciekawieniem. Niestety całość psuła postać grana przez Colina Farella. Ja ogólnie nie przepadam za tym aktorem, a w Fantastycznych zwierzętach wypadł po prostu mdło. Zresztą cała obsada jakoś specjalnie mnie nie przekonała. Eddie'go bardzo lubię, jego ekscentryczność pasowała do postaci Newta, ale niestety wciąż widziałam w nim innych granych przez niego bohaterów (trudno mu porzucić oscarowego Hawkinga?). Waterstone, jako jego towarzyszka, również nie oczarowała. Była, ale trudno byłoby nazwać ją intrygującą. Za to przodował moim zdaniem cudowny Ezra Miller, który całym sobą po prostu stał się graną przez siebie postacią. Brawo!
Film po prostu okazał się nierówny. Momentami czułam się częścią magicznego świata, żeby za chwilę przenieść się we fragmenty akcji, które nie wnosiły nic nowego do fabuły bądź były po prostu nużące. Finalnie mam do zarzucenia mu za dużo kina familijnego wymieszanego z ciekawym wątkiem czarnej magii. To po prostu nie zażarło razem i wyszły dwie osobne historie, które jakby na siłę połączono.
Gratką dla fanów Pottera będą odniesienia dotyczące znanych nam wydarzeń i postaci. Pojawiają się takie nazwiska jak Dumbledore, Grindelwald czy Lestrange. Każda taka wzmianka rozbudzała moją ciekawość i przykuwała uwagę - mam nadzieję na rozwój wypadków w kolejnych częściach.
Podsumowując, film mnie bardziej rozczarował niż oczarował. Spodziewałam się kina akcji z tym specyficznym klimatem magii, a dostałam piękną wydmuszkę z dwoma pomysłami na fabułę, które finalnie nie zostały dopracowane. Wciąż jednak nie żałuję, że go obejrzałam - zwierzaki i Ezra Miller rekompensują wszystko. No i pozostaje nadzieja, że kolejne części będą wyposażone w lepszą fabułę. Ja za to trzymam kciuki.

Moja ocena: 5/10


Jakie są Wasze wrażenia?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka