*Małe ogniska*
Celeste Ng
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Little Fires Everywhere
*Gatunek:* społeczna/obyczajowa
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2017
*Liczba stron:* 424
*Wydawnictwo:* Papierowy księżyc
Dla rodziców dziecko jest czymś więcej niż osobą, jest miejscem, rodzajem Narni, rozległą i wiecznią krainą, gdzie teraźniejszość, w której żyją, przeszłość, którą pamiętają, i przyszłość, której pragną, istnieją w tym samym czasie.
*Krótko o fabule:*
W Shaker Heights, spokojnym, postępowym miasteczku na obrzeżach Cleveland, wszystko zostało zaplanowane – począwszy od rozkładu krętych dróg, przez kolory domów, na pełnych sukcesów życiach jego mieszkańców kończąc. A nikt nie uosabia lepiej ducha tego miejsca niż Elena Richardson, która kieruje się zasadą, że najważniejsze jest trzymanie się zasad.
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Małe ogniska to książka wielowarstwowa, poruszająca dużo ważnych, aktualnych tematów, takich jak macierzyństwo, konsumpcjonizm czy dziedzictwo kulturowe. Rozpoczyna się od sceny, w której dochodzi do podpalenia pięknego domu Richardsonów i autorka do ostatnich stron pozostawi czytelnika w niepewności w tej sprawie - kto i dlaczego podłożył ogień? Jednak nie będzie to kryminał, gdzie najważniejsze jest rozwiązanie zagadki, a raczej powieść społeczna, w której skupimy się na dwóch rodzinach i ich odmiennej codzienności.
Niesamowicie precyzyjnie są tutaj zarysowane relacje między poszczególnymi bohaterami. Pearl, która wraz ze swoją mamą, artystką-fotografką Mią, przyjeżdża do uporządkowanego miasta Shaker Heights natychmiast ulega zafascynowaniu rodziną Richardsonów, zupełnie różną od jej własnej. W życiu dziewczyny zawsze liczyła się jej więź z mamą, miejsca zamieszkania zmieniały co jakiś czas, w domu nie miały mebli, stawiały przede wszystkim na rozwój osobisty, a nie na zbieranie dóbr materialnych. Richardsonowie to zupełne przeciwieństwo, i chociaż Elena ze swoją czwórką dzieci to kompletnie drugi biegun, to w jakiś sposób te dwie rodziny zaczynają się wzajemnie intrygować, a chwilę później przenikać - Pearl z podziwem zacznie spoglądać w stronę Eleny, a Izzy, najmłodsza z Richardsonów, spędzi każdy możliwy moment z Mią.
źródło |
Wśród wielu wątków tej historii na pierwszy plan wysuwa się temat macierzyństwa. Na tapecie mamy obraz „dobrej matki”, którego projekcję tworzy sobie społeczeństwo ludzi uprzywilejowanych, a ponadto wierzących, że wszystko da się w życiu zaplanować i precyzyjnie wykonać, czego dowodem jest zaprojektowanie idealnego miasta Shaker Heights, gdzie nawet kolor domu jest narzucany przez miasto. Dla kontrastu - druga matka prowadzi życie wędrowniczki, sama wychowuje swoją córkę, żyje teraźniejszością i poświęca się sztuce, nie skupiając się na swojej materialnej sytuacji. Wydawać by się mogło, że mając tak różne osobowości książka wskaże nam jedną palcem i powie: to jest dobra matka. Nic takiego się jednak nie stanie. Będziemy mogli wejrzeć trochę głębiej i zobaczymy, że każda z nich walczy o dobro swoich dzieci, przeżywa swoje niepewności, ale zawsze o rodzinie myśli. Temat zostanie również poszerzony o sprawę dotyczącą adopcji dziecka, w której bogata rodzina walczy z chińską imigrantką o prawa do opieki. Tam wprost zostanie zadane pytanie: kto będzie lepszą matką. Warto zastanowić się nad werdyktem i tym, jak cała sprawa się potoczyła.
Małe ogniska to dla mnie jedno wielke zaskoczenie. Świetnie napisana książka o amerykańskich przedmieściach, w których obserwujemy powolne przenikanie się dwóch rodzin, potrafi wciągnąć jak najlepsza książka przygodowa. Śledzenie losów rodzin Richardson i Warren doprowadzi do wielu ciekawych obserwacji na temat macierzyństwa, rasy oraz nierówności społecznych. Mogę tylko dodać, że na pewno sięgnę w przyszłości po serial na jej podstawie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz