sobota, 24 października 2015

#46 - 'Jeden dzień' David Nicholls

Miała pojawić się notka o książce Kłamca. Papież sztuk. Jednak dziś był tak piękny dzień! Pospacerowałam z Lubym po Wrocławiu, podziwiałam polską jesień i cieszyłam się wyglądającym zza kolorowych drzew słońcem. Dlatego stwierdziłam, że to idealny moment na napisanie mojej opinii o książce Jeden dzień Davida Nichollsa. Zapraszam!

*Jeden dzień*
David Nicholls

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* One day
*Tłumacz:* Miłosz Małgorzata
 *Kategoria:* literatura piękna
*Gatunek:* literatura zagraniczna
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2009
*Liczba stron:* (w moim wydaniu) 443
*Wydawnictwo:* Świat Książki

"Przyszłość nigdy nie jest taka, jakiej się spodziewamy. Właśnie dlatego jest tak cholernie ekscytująca."

*Krótko o fabule:*
"Emma i Dex? Doprawdy, trudno o mniej dobraną parę. Ona – zakompleksiona idealistka w grubych okularach. On – przystojniak z poczuciem, że świat należy do niego. Ona na wszystko musi ciężko zapracować. Jemu natychmiast udaje się to, o czym zamarzy. Ona szuka miłości, on seksu... Jest rok 1988. Oboje dostają dyplomy uniwersyteckie i spędzają ze sobą noc, chociaż nie taką, jaką sobie wyobrażacie, bo... zbyt dobrze się rozumieją! Emma dostaje pracę w podrzędnej knajpie, Dex robi karierę w telewizji. Ich drogi będą się schodzić i rozchodzić, aż po zaskakujący finał."

*Moja ocena:*
 Na początku wyznam swój mały grzeszek: tak, oglądam ekranizacje przed przeczytaniem książki. Naprawdę rzadko się zdarza, że przed obejrzeniem interesującego mnie filmu poznam pierwowzór. Wydaje mi się, że po prostu nie mam z tym problemu, żeby później wrócić do książki i delektować się fabułą. Zazwyczaj jednak czekam jakiś czas, żeby nie czytać na świeżo. Film Jeden dzień obejrzałam zaraz po jego premierze, a książka wpadła mi w ręce dzięki niezastąpionej Biedronce. Trochę przeleżała na półce, ale w końcu postanowiłam ją przeczytać. 
Jak widać po tematyce moich notek najczęściej czytam fantastykę. Po prostu lubię kiedy w książce wiele się dzieje, dlatego zazwyczaj psioczę na literaturę kobiecą. Bo co można wymyślić w schemacie: on + ona = miłość? To już wolę książki, w których wątek miłosny jest wpleciony w całość skupiającą się na innym problemie. Jednak po przeczytaniu Jednego dnia muszę powiedzieć: głupia ja!
Co wyróżnia tę książkę na tle innych historii miłosnych? Odpowiedź jest dość rozległa. Zacznę od tego, że świetnym pomysłem było stworzyć książkę, której akcja trwa dwadzieścia lat, ale wydarzenia poznajemy z perspektywy jednego, konkretnego dnia, dokładniej 15 lipca. To wtedy, w 1988 roku,  Emma i Dexter spędzili ze sobą pierwszą wspólną noc rozmawiając do białego rana. Wydawać by się mogło, że to dwie kompletnie różne osoby. Emma jest feministką, która chce zmieniać świat - poprzez manifestacje czy napisanie kontrowersyjnej sztuki teatralnej. Dexter to lekkoduch, dla którego znaczenie mają pieniądze i kobiety na jedną noc. Jednak w jakiś dziwny sposób te dwa charaktery idealnie się uzupełniają, a Em i Dex potrafią rozmawiać ze sobą o wszystkim (no, może oprócz wyznawania sobie uczuć). Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem kreowania tej dwójki bohaterów. Co roku widzimy jakie zmiany w ich charakterze przynosi przyszłość i zawiłości związane z dorosłym życiem. Podoba mi się, że Em i Dex rozwijają się na kartach powieści, czasami wychodzi im to na dobre, a czasami wręcz przeciwnie. Popełniają błędy, takie błędy, które rozumiem mając ponad dwadzieścia lat. Rozumiem ich walkę z przeciwnościami, zagubienie, staranie się o przyjaciół. Rozumiem depresję związaną z brakiem mężczyzny czy z nieudanym wystąpieniem w pracy. Rozumiem chęć napicia się szklanki alkoholu czy wypalenia papierosa. I to właśnie za to autorowi należą się największe gratulacje. Za stworzenie osób z krwi i kości, które spotykamy na naszej drodze każdego dnia. 
Styl Nichollsa jest idealny do tego rodzaju literatury. Brak tutaj dokładnych opisów miejsc czy przyrody, autor skupia się raczej na uczuciach, które targają naszymi bohaterami. Nie jest jednak przy tym zanadto ckliwy. Daje czytelnikowi pewną dozę emocji, ale przy tym nie robi tego nachalnie. W pewnym momencie powieści trudno jest powstrzymać łzy, ale dzieje się to za sprawą małych czynności, a nie rozmachu melodramatycznego zaistniałej sytuacji. Mnie na przykład najbardziej rozczuliła scena, w której ojciec Dextera zaproponował mu zjedzenie zupy (Czy to robi ze mnie dziwaka? A może potwierdza się moja teza, że dziadkowie zawsze doprowadzają mnie do płaczu?).
Muszę wspomnieć również o małych smaczkach, które sprawiły mi przyjemność. Co jakiś czas była bowiem mowa o książkach, które czyta Emma, bądź o tych, które podrzuca Dexterowi. Emma to typowa heroina zakochana w klasycznych powieściach, a ja zazdrościłam jej, że tak wiele dobrych pozycji ma na swoim koncie!
Trudno nie wspomnieć o humorze, który również jest mocną stroną książki. Szczególnie widać to w dialogach między dwójką głównych bohaterów.
Podsumowując, stwierdzam, że literatura kobieca też może być bardzo dobrym gatunkiem. Co prawda Jeden dzień nie jest jakimś arcydziełem, ale to naprawdę książka, którą kobiety powinny przeczytać - istnieje duże prawdopodobieństwo, że im się spodoba, szczególnie jeżeli są wrażliwymi romantyczkami (jak ja!).
 A jak już przeczytacie koniecznie sięgnijcie też po ekranizację. Bo warto!
 

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka